wtorek, 15 czerwca 2004

Otto - Robin - Marian :)

11 czerwca dostają dziewczyny kasę i idą po malucha. Przynoszą w tekturowej transportówce szarą papużkę, z jasnymi falkami aż po fioletowy nosek. Oczka jak koraliki. Słodka. Gosia wg opisu mówi, że ma ok. 4 miesięcy. Fajnie. Wsadzamy dzikusa do klatki (na nowe żerdzie), maluch przywiera do drążka i siedzi. (Dziobnął tylko odrobinę jajka z palca Alki). Zostaje nazwany Otto. Następnego dnia siedzi w tym samym miejscu, histerycznie reaguje na każde zbliżenie do klatki, miota się po niej jak szalony, więc dajemy mu spokój. Nie je, nie pije, siedzi, ma biegunkę (ze stresu) – cały kuper żółty. Łapię go, myję mu obs*** kuper. Już nie jest Otto – burza mózgów, pełno pomysłów. Robin? Może być Robin. Następnego dnia Robin siedzi na drążku, nie je, nie pije, milczy. Otwieram klatkę. A rób co chcesz! Proso leży na klatce, kupuję karmidełko do wieszania, nalewam wody, wieszam na zewnątrz. Ktoś mówi: ty, Marian. Zadecydowane: Robin-Marian. Wyłazi. Furrrrrrr. I bęc na podłogę. Lataj sobie, lataj… Lata, siada na klatce. Je! Nie je, żre! I pije. Potyka się o pręty na dachu ale łazi i furka. Wieczorem zasypia na zewnętrznej gałęzi więc po ciemku łapię go i wsadzam do klatki. Śpi. Rano klatka prawie że się unosi sama w górę więc czym prędzej go wypuszam. Fruwa. Przychodzi pojeść prosa i znów lata, ale nie wpada w panike na nasz widok. Dostaje mlecza, pasie się na nim jak krowa! Siedzi na klatce i gapi się jak klepię na kompie. Wieczorem znów akcja po ciemku i papuga w klatce. Rano fruwa, cały dzień fruwa. Stef.. Marian, Marian! Żre nać z marchwi, tasznik. Zupełnie inaczej niż Stefan. I od tej pory zaczyna się codzienne porównywanie ze Stefanem. Zazwyczaj: „Stefan nigdy tak nie robił!” Zagląda wszedzie. Siada na lustrze, półkach, włazi do kredensu. Nikt go nie łapie, wieczorem za pomocą rączki od parasola przenosi się go na drążek nad klatką. Boi się tylko wyciągniętej dłoni. Co dzień to samo. Żarcie wędruje do klatki, woda zostaje na zewnątrz, zielenina też. Bawi się dzwoneczkiem i sznurkiem („Stefan nigdy…”), je buraki („Stefan nigdy…”), wszystko skubie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie regulować odbiorników

 Aktualizuję się. Wkrótce wszystko wroci na miejsce .